piątek, 31 maja 2019

Trzy dni w Lidzbarku

Na ten dzień czekaliśmy od października. Wreszcie wszystko się spełniło :)
29 maja o ósmej rano pozegnaliśmy kochanych rodziców i ruszyliśmy na Mazury.
Jedni od razu zgłodnieli, inni zasnęli,

a jeszcze inni, o zgrozo!,  grali:(
Dziewczynki spokojnie rozmawiały o życiu:)
Nareszcie na miejscu. Po drodze, milion razy zadaliśmy jedno ważne pytanie: 
KIEDY DOJEDZIEMY?
Jesteśmy 😃
Walizki wskazują, że przyjechaliśmy na jakieś dwa tygodnie, a nie na króciutką, trzydniową wycieczkę 😁😂

Poszliśmy do naszych pokojów, a potem na obiad. 
Około 14.00 przyszła po nas pani i zaprosiła na pierwsze zajęcia. Podzieliła nas na grupy. Jedna turlała się w kuli, a druga rozgrywała mecz piłki nożnej, w niesamowitych strojach.







Bez chwili wytchnienia przenieśliśmy się na tor z quadami.
Założyliśmy jednorazowe czepki, by przyodziać się w kask.
Wyglądamy odlotowo, jak zresztą zawsze :)))


 

 
 
Inni w tym czasie zamieniali się w gladiatorów, lub grali w tweestera.
Teraz ścianka wspinaczkowa. Ciężko było.





















A oto wizytówki na naszych drzwiach. Jako nauczyciel ortografii poniosłam porażkę 😢😥😥


Po kolacji przyszedł czas na disco :)))
Kobietki jak marzenie. Wystrojone, pachnące :)

Chłopcy przystojni, ufryzowani

A to już nasze tańce i pląsy


Na placu dyskotekowego boju pozostali nieliczni. Reszta dzieci uciekła, narzekając na zbyt głośną muzykę :(
Po powrocie do naszych pokoików pozostała nam już tylko kąpiel i spać. Oczywiście nie poszło pani Basi z nami tak łatwo. Chłopcy zasnęli szybko, ale dziewczynki miały mnóstwo wrażeń do opowiadania. Gadały, śmiały się i ciągały po pokoju. Za to rano...



 Pobudka była skuteczna i już po chwili wszystkie orzełki ubrane i wymyte szły do stołówki :)


 Poranne sprawdzanie czystości w pokojach. Postarały się dziecinki, oj postarały :)

 Czas na nowe wyzwania. Najpierw gra w coś podobnego do kręgli


  Po około 30 minutach marsz nad jezioro z kijkami.

 Cioteczki  majestatycznym krokiem, a wujeczek w podskokach z lekkością motylka :)

 Chwila wytchnienia na pomoście.
Dzieci nie mogą przecież tak długo chodzić lub stać. Nóżki męczą się strasznie szybko.




  Pani Basia wcale nie szła z kijkami. Pożyczyła je tylko od cioci Kasi, żeby zapozować do zdjęcia.
 Teraz poważne zajęcia. Strzelanie. Mieliśmy zacząć od strzelby,
ale po pierwszych nieudanych próbach wybraliśmy łuki



  Celny strzał Jerzyku. Brawo!!!


 Hania jak Robin Hood. Aż strach Hanusi się narazić :)



 
  Wujeczek Marcin też jak strzelec wyborowy.



Ciocia Paulina i wujek Marcin nieźle radzili sobie z wiatrówką
 To był rozstrzelany poranek. Zakończeniem zajęć był paintbqall



Tutaj też strzelaliśmy ale do kosza
  Oto widownia zagrzewająca koszykarzy do walki :)))







































1 komentarz:

  1. To była niesamowita przygoda, było extra i nie wiem co powiedzieć bo było tak super że brakuje mi słów
    WIKTORIA

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Spacerkiem po Warszawie

Wcieliliśmy się dziś w rolę przewodników po naszej pięknej stolicy. Czas więc na wirtualną przechadzkę po najciekawszych zakątkach Warsza...